9/23/2012

HA NOI


 Parę miesięcy temu usłyszałam teorię, że w nocy wszystkie miasta wyglądają tak samo. Nie sądzę, że to prawda, jednak spacerując nocą po Hanoi architektura i cała miejska infrastruktura nie przyciągają uwagi tak, jak spotykani na ulicach ludzie.
Wieczorami na wietnamskich ulicach je się street food, siedząc na niziutkich stołeczkach lub po prostu na ziemi, można też kupić owoce, warzywa, mięso, kurczaka - żywego lub nie i wiele wiele różnych pamiątek, ubrań, butów, zabawek i podobnych sprzętów na wszechobecnych straganach. Można też po prostu być, spotkać się z kimś, usiąść na chodniku i pogadać. Widuje się też ludzi ćwiczących jogę na trawniku, grających w szachy czy na jakichś instrumentach muzycznych. Bardziej zajęci podróżują gdzieś na skuterach wioząc ze sobą np. drabinę, zestaw krzeseł, mioteł albo całą rodzinę. Ulicami przelewa się może tych jednośladów.
Przechodząc przez ulicę trzeba porzucić nastrój beztroski, bo można to przypłacić zdrowiem lub życiem. Sygnalizacja świetlna czy pasy dla pieszych są tutaj tak rzadkie, jak samochody. Nie wiem nic o ich przepisach drogowych, ale jeżeli istnieją, to kierowcy nimi także nie zaprzątają sobie zbytnio głowy.


jedna pani sprzedawczyni o bardzo osobliwym wyglądzie













beef salad







No comments:

Post a Comment