9/03/2012

HUNGRY GHOST

Festiwal Duchów to trochę jak nasze Wszystkich Świętych, tylko, że wszystkie uroczystości trwają miesiąc. W tym czasie mają miejsce liczne występy i obrzędy religijne, zarówno w świątyniach buddyjskich, jak i taoistycznych. Na ulicach można często zobaczyć wbite w ziemię świece i popiół z papieru. Ogień jest nieodłącznym elementem tej tradycji. Nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, ale z tego, co udało nam się dowiedzieć, jednym z głównych celów festiwalu głodnego ducha jest uwolnienie dusz (duchów) z piekła. Do tego koniecznych jest ogień, bo jeśli duchy wrócą na ziemię bez towarzystwa ognia, powstanie zła aura. Mój opis jest na pewno mocno okrojony z ważnych informacji, dlatego zainteresowanym polecam bardziej merytoryczne źródła wiedzy, których sama zaczynam szukać. 
Podczas Festiwalu (także cały rok, ale w trakcie Festiwalu w szczególności) można wysłać zmarłym w zaświaty różne dobra, jak np samochód, torebkę Louis Vuitton czy iphona. Wystarczy kupić papierową wersję w specjalnym sklepie (są tu sklepy, które zajmują się tylko sprzedażą papierowych darów dla zmarłych). Następnie paląc wybrany przedmiot, trafia on w ręce odbiorcy w zaświatach. Na zdjęciach widać jedynie pieniądze, a kwoty idą w miliony dolarów, jednak oferta wspomnianych sklepów jest znacznie obszerniejsza. 
W trakcie Festiwalu świątyni buddyjskiej można zobaczyć rzędy papierowych dekoracji poświęconych zmarłym. Przypominają one trochę groby, a całość cmentarz. Każda dekoracja jest identyczna, a obok nich można znaleźć różne dary. Są to przeważnie świece, kwiaty, napoje i jedzenie. Na taki "grób" można przynieść zwykłe jedzenie z food courtu, a nawet puszkę piwa. Zaś koło świątyni taoistycznej jest wystawa czegoś, co przypominało nam nasze szopki, ale dotyczy Festiwalu i przedstawienia są tam zdecydowanie bardziej drastyczne. Na wejściu można spotkać ogromnego króla piekieł, stąd domyślamy się, że reszta, to sceny z piekła właśnie i nic dziwnego, że ludzie chcą uwolnić stamtąd dusze...
Obie świątynie mamy po drugiej stronie ulicy, dlatego często możemy słuchać melodyjnego mruczenia mnichów i śledzić z balkonu, co się w danym momencie dzieje.
W piątek też wybrałyśmy się do świątyni obserwować jedną z trwających celebracji. Od jednego pana dowiedziałyśmy się, że ten występ odbywa się raz na pięć lat. Niestety nie rozumiemy za wiele z tego co się w tutejszych świątyniach dzieje, dlatego dobrze było wiedzieć, że to coś bardzo wyjątkowego. Z naszego punktu widzenia wyglądało to dosyć podobnie do wcześniej widzianych przedstawień, z tą różnicą, że jeden z mnichów na podniesieniu machał we wszystkie strony papierowym lampionem. Wczoraj poszliśmy na kolejną uroczystość, w której uczestniczyły tłumy i było to właśnie uwalnianie duchów z piekła za pomocą ognia. Relacja wkrótce.
crescents z drzewa sandałowego
podpalanie crescents
dary dla zmarłych, każdy dostał to, co lubi
uroczystość taoistyczna
palenie
King of the Hell
trochę jak w Polsce


No comments:

Post a Comment