9/09/2012

STANLEY

Rozczarowani Cheung Chau chcieliśmy odpuścić Stanley. Moje europejskie przyzwyczajenia okazują się z każdą wyprawą silniejsze, niż bym przypuszczała. Jadąc, a właściwie płynąc na Cheung Chau spodziewałam się czegoś w stylu wakacyjnych wysepek jakie znam ze starego kontynentu, tylko w azjatyckim stylu. Jednak ten azjatycki styl i standardy są znacznie inne niż wyobrażenie o nich, jakie miałam po obejrzeniu albumów i programów na travel. Beata Pawlikowska niedawno mówiła, że ludzie w Europie i Ameryce często nie zdają sobie sprawy, że świat poza tymi kontynentami jest zupełnie inny. I miała rację. Nie będę pisać, czy lepszy, czy gorszy, bo tego nikt nie jest w stanie ocenić, ani nie ma potrzeby dokonywania takiej oceny. Mój pobyt w Azji, mimo, że dopiero 5 miesięczny, bardzo odmienił moje widzenie świata i sposób odnoszenia się do wielu jego aspektów, zarówno w błahych, jak i bardzo poważnych tematach.
Aby zobaczyć Stanley, trzeba przeznaczyć około 45 minut na podróż autobusem. Jest to jednak świetna odskocznia od ruchliwego centrum Hong Kongu, a takie lubimy :) Dzięki Phyllis! (to właśnie Phyllis poleciła nam te wycieczke). O ile w Singapurze rzadko, a w zasadzie nigdy nie czuje się 'jak w Europie', w Hong Kongu zdarzyło mi się to parę razy. Stalney był jednym z miejsc, gdzie miałam tego rodzaju odczucia. Jest to niewątpliwie zasługą Brytyjczyków i ich kolonialnych działań.
Głównym obiektem w Stanley jest przeniesiony z obecnego centrum gmach w stylu wiktoriańskim. Poza tym zobaczyć tam można oczywiście świątynie, a w nich m.in. skórę zastrzelonego w okolicach komisariatu niedźwiedzia. Można też pójść na plażę, albo pospacerować po niewielkim 'rynku'. Bardzo przyjemnie:)


No comments:

Post a Comment