4/04/2012

CHINATOWN





Dla wszystkich, którzy myśleli, że ten Singapur to tylko takie gadanie, to naprawdę tu jestem. Jest mega gorąco, ale dzięki temu moje kosmetyki funkcjonują jak nigdy wcześniej - w półpłynnej formie rozprowadzają się rewelacyjnie.
Dziś musiałam sobie radzić bez parasolki, która jest tutejszym must havem, ale na szczęście tylko rano. Stojąc i moknąc w, dzięki Bogu, ciepłym deszczu zaliczyłam pierwszy singapurski test czyli złapałam taksówkę. Czasem bywa to dość trudne, szczególnie jak masz za mało czasu, by czekać w 20-sto osobowej kolejce oczekujących na postoju :) Pan taksówkarz był bardzo miły, a jak dowiedział się, że jestem z Polski z szeroko otwartymi oczami nadmienił, że to bardzo daleko. Potem wyjął swój telefon (który o dziwo nie był iphonem) i dumnie pokazywał mi swoje zdjęcia z Wenecji pytając, czy to gdzieś tam. Jako godne uwiecznienia w mieście kanałów uznał kanał i rachunek z McCafe, bo "tam bardzo w Wenecji drogo" (cytat).
Poza tym poznałam co nieco Chinatown, bo dwa biura mieszczą się właśnie tam. Jest to miejsce dość specyficzne i niewątpliwie fascynujące. Poza tymi elementami, których można się spodziewać, jak mnóstwo czerwonych lampionów, zapachu ryżu, krewetek i sosu chili, można znaleźć rzeczy ciekawe i zaskakujące jak singapurskie pisanki czy parasolka, która przed rozłożeniem wygląda niczym samurajski miecz. A parasolka to tutaj bardzo pożądany atrybut, bo deszcze tropikalne są dość częste, więc rozglądam się za swoim wymarzonym modelem.
Jestem też lokalną atrakcją, ludzie odwracają się za mną lub wpatrują nieruchomo, co zaczyna być dość krępujące, a czasami trudno mi pohamować śmiech. Wpadłam dziś nawet na pomysł, żeby rząd singapurski dopłacał mi za urozmaicanie życia tutejszym obywatelom :)

A ze świątecznych działań, to zasiałyśmy dziś rzeżuchę i zastanawiamy się, czy i kiedy wyrośnie. Nie będę tego pisać po angielsku, bo chyba nie wiem jak i bez sensu :)

For everyone who thought that I was just talking about something that will never happen: I'm really here in Singapore. Itąs very hot and my cosmetics work perfectly - in semi liquid state they spread very eaisly.
Staying in, fortunately woarm rain I passed my first singaporean test - i caught a taxi that maybe not so easy especially when you do not have time for waiting in a 20 people queue at taxi parking. My driver was very nice and when he found out that i came form Poland he added with his eyes wide opened that this is very far away. Saying that he took his phone (which surprisingly wasn't iphone) and showed me his pictures from Venice asking if Poland is somewhere there. What he found worth photographing in Venice was a canal and a bill form McCafe cause "Venice is very expensive" (quotation).
Beside from my interviews experiences i did some sightseeing in Chinatown that is a very fascinating and specyfic area. Ecluding the stuff you can expect to find there like red laterns and smell of rice, prawns and chilli you can discover some extraordinary stuff like singaporean ester eggs (similar to our polish traditional easter eggs but in asian style) and an umbrella that look like a samurai sword when isn't opened. But umbrella is a very desirable thing in here so I have started to look for my perfert model.
What's more I'm a local attraction. People turn around for me or stare motionless what is sometimes confusing another time I can't stop laughting. Today I came up with an idea that singaporean goverment should pay me for entertaining Singapore citizens :)

polecam/recommend http://www.youtube.com/watch?v=KZjl82Fbng8

No comments:

Post a Comment